Co się odwlecze to nie uciecze! Kiedy w zeszłym roku pielgrzymowaliśmy z dziećmi do Częstochowy, dostawaliśmy mnóstwo wiadomości zawierających prośby o wpis dotyczący tego, jak przygotować się do pielgrzymki z dziećmi. Trochę śmieję się, że wygląda to jak standardowe wyjście z domu na cały dzień – musisz mieć wszystko!😀 Tu wygląda to podobnie – mała torebka dla Ciebie i wielka torebka z „niezbędnikami” dla Twoich pociech. A w praktyce…?
Jest wiele materialnych rzeczy, które przydadzą Ci się na pielgrzymkę dla Twoich pociech, jednak o tym za chwilę. Są też takie, których nie kupisz, a jeśli chcesz dobrze przeżyć ten czas, koniecznie zabierz ze sobą…
Pozytywne nastawienie! Musisz mieć świadomość, że będą momenty, kiedy będzie trudniej, spadnie ulewa, albo poleje się żar z nieba, nie zdążysz odpocząć na postoju, a już trzeba będzie wstawać… Warto pamiętać o tym, że to mija, wszystko mija – deszcz przestanie padać, chmurka przysłoni słońce i to już będzie powód do wielkiego świętowania. Ale tak naprawdę wiele dzieje się w Twojej głowie… Kiedyś jedna z moich bliskich koleżanek powiedziała mi „wiesz, zaczęłam narzekać, a za tym poszła cała fala innych grzechów”. Widzę dokładnie ten mechanizm w warunkach pielgrzymkowych – jak zaczniesz narzekać, wtedy więcej rzeczy zobaczysz w krzywym zwierciadle, nagle zacznie Ci przeszkadzać coś, co wcześniej sprawiało radość… Paradoks. Narzekanie nie rozwiązuje pojawiających się problemów, ale za to jest w stanie napędzić nowych. Więc jeśli wybierasz się na pielgrzymi szlak z dziećmi przyklej uśmiech do twarzy, dostrzegaj pozytywy i zarażaj tym innych!
Wdzięczność. Uwierz – będzie wiele powodów do wdzięczności na tym szlaku… Brat, czy siostra, który okaże życzliwość i zechce pomóc przy dzieciach. Pani gospodyni, która przygotuje pyszny posiłek, łóżko … którego od wyjścia z domu nie widziałeś. To wszystko sprawi, że będziesz wdzięczny. Pielęgnuj to w sobie i pokazuj te wartości swoim dzieciom. Pielgrzymi szlak to rekolekcje w drodze, ale też pewna „spartańska” wyprawa, gdzie możesz nauczyć swoje dzieci odnajdować radość nie tylko w luksusowych warunkach, ale też w tych mniej komfortowych. Zawsze znajdzie się powód, żeby podziękować… i cieszyć się tym co jest!
Dar z siebie. Sam Bóg powiedział, że większa radość jest z dawania. To ma niesamowite przełożenie na życie pielgrzymkowe. Szukanie wygód i prześciganie się do stołu, gdzie gospodarz przygotował posiłek… sprawi, że będziesz jeszcze bardziej zmęczony… Pomoc bratu, podzielenie się posiłkiem, przepuszczenie w kolejce, dobre słowo… Nic piękniejszego nie możesz dać swoim dzieciom, jak świadectwo miłości, w świecie, gdzie wyścig szczurów prędzej czy później puka do drzwi… Doświadczenie takiej czystej miłości, w ekstremalnych warunkach to pamiątka na całe życie!
Kiedy najważniejsze już spakowane trzeba zadbać o pozostałe rzeczy…
Jaki mieliście klucz pakowania?
Jeśli chodzi o pakowanie dorosłych, to my poszliśmy w opcję:
– na każdy dzień czyste ubranie + 1-2 sztuki na zapas,
– po jednej cieplejszej bluzie, ewentualnie opcja dla Pań – 2,
– koniecznie 2 pary butów: my mieliśmy sandały na trasę i adidasy do biegania w bagażówce. Dobrze mieć zapasowe, bo jeśli się rozkleją, bardzo przemokną, czy okażą się nietrafione i niewygodne to jest dodatkowa opcja. Warto zadbać o komfort nóg, w końcu to one mają do zrobienia najwięcej kilometrów.
– my mieliśmy jeszcze jakieś klapki – po kąpieli wieczorem, albo pod prysznic gdzieś w szkołach
Jak ubrać dzieci?
– ubranie na każdy dzień pielgrzymowania + 2-3 sztuki na zapas (zawsze jedno zapasowe podczas dnia w trasie, w razie przemoknięcia od deszczu, czy innego zdarzenia np. fizjologicznego😉,
– 1-2 cieplejsze bluzy,
– koniecznie czapeczki, kapelusiki, chusteczki – według uznania przeciw słońcu. Warto też mieć gdzieś w plecaku jakąś zapasową chusteczkę, bo kiedy pielgrzymka się zwija z postoju, to nietrudno coś zostawić.
Jaki wózek dla dzieci?
W tym roku jednak wypożyczamy przyczepkę rowerową-wózek. Dlaczego?
Przede wszystkim z racji na ubiegłoroczne doświadczenie ulewy. Co prawda było to tylko raz, ale folia na wózek pod wpływem wiatru z deszczem sprawiła, że dzieci miały zmoczone nóżki, a rzeczy które wieźliśmy pod wózkiem też były mokre. Sytuacja do przeżycia, daliśmy radę, ale postanowiliśmy w tym roku wypożyczyć przyczepkę, bo jest wodoodporna i nie musimy w popłochu szukać folii od deszczu… Po prostu jest to wygodniejsze i sprawniejsze. Poza tym dzieci są razem, siedzą obok siebie, mają też więcej miejsca na nóżki.
„Nasze dzieci nie są wózkowe. Jak Wasze wytrzymały tyle godzin w wózku?”
Żeby nie było – nasze dzieci też nie są wózkowe – to chyba norma w tym wieku, że mali odkrywcy uwielbiają kosztować samodzielności, także w zakresie pokonywania dystansów.
Byliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni, bo Amelka wytrzymała całą pielgrzymkę bez upominania się, że chce na rączki, że nie chce w wózku itp.. Pytała czasem, czy daleko do postoju, ale bez zniecierpliwienia. Tobiasz niemalże codziennie szedł w nosidle lub na rękach tylko i wyłącznie ostatni odcinek, bądź połowę jego, bo zasypiał w Tuli. Wtedy odkładaliśmy Go z powrotem do wózka.
Jak częste były postoje i czy dzieci szybko weszły w rytm „pielgrzymkowy”?
Postoje są mniej więcej co 1,5 – 2 godziny. Więc na prawdę dla dzieci sytuacja do ogarnięcia. W dużej mierze idziemy przez wioski – jest sporo traktorów, zwierząt, machających dzieci i ludzi, mnóstwo się dzieje też w grupie, pieśni, śpiewy, a nawet czasem tańce, więc dzieciom trudno się nudzić. Postoje odbywają się najczęściej przy remizach, szkołach, kościołach, a przy takich miejscach na wsi są place zabaw. Rodzice odpoczywają, dzieci się bawią. Mniej więcej w porze obiadowej i w największe temperatury jest długa przerwa od marszu – Msza Święta, obiad i siesta. Wtedy my rodzice nabieramy sił, a dzieci je tracą, więc po przerwie chętnie idą do wózka i zasypiają, albo po prostu odpoczywają. Myślę, że nie jesteśmy jednostkami twierdząc, że dla dzieci to na prawdę super sprawa – cały dzień na powietrzu, z rodzicami, w poczuciu bezpieczeństwa i życzliwości, także ze strony innych pielgrzymów.
Drodzy, to nie jest koniec świata, jeśli na prawdę dzieje się coś krytycznego – dziecko zachoruje – podobnie zresztą może się to przydarzyć w warunkach domowych – po prostu można wrócić… A jak ktoś wyjeżdża na wakacje np. na wyspy kanaryjskie też istnieje ryzyko, że zagorączkuje, nie posłuży mu tamtejsze jedzenie (co wcale nie rzadkość, że przez kilka dni można mieć objawy rota) … Wówczas jak ktoś planuje podróż zagraniczną, czy jakąkolwiek inną z dziećmi to nie ma obaw. Nie wszędzie jednak jest wsparcie medyczne 24h, a podczas pielgrzymki takowe jest… Karetka jedzie cały czas za grupą – jest na postojach, w pobliżu miejsca noclegowego, więc w każdej chwili można skorzystać z pomocy w razie potrzeby.
Na co zwrócić uwagę, jeśli chodzi o bezpieczeństwo dzieci?
My stosowaliśmy ticklessy, oprócz tego psikacz MUGA – opcja dla dorosłych pomarańczowa naklejka, dla dzieci zielona. W tym roku mamy też produkty firmy VACO, o podobnym składzie co MUGA. Jeśli wieziecie dziecko w wózku, to koniecznie zapinajcie im pasy. Dużo ciekawych miejscowości, widoków, pojazdów… To wszystko sprawia, że mały, ciekawski człowiek wychyla się z wózka na lewo i prawo i w każdej chwili może wychylić się za daleko… więc nie zapominajmy o tym.
Co prawda karetki są wyposażone, ale warto mieć ze sobą też jakieś bandaże, plasterki, octenisept, czy jakiś syrop przeciwgorączkowy.
Trudno przed każdym posiłkiem umyć dzieciom ręce w ciepłej wodzie z mydłem, najczęściej posiłkujemy się mokrymi chusteczkami. Warto, więc na czas pielgrzymki wyposażyć się w płyn dezynfekujący do rączek (dla dzieci koniecznie z serii dla dzieci!). Jednak jeśli jest możliwość skorzystać z ciepłej wody z mydłem to lepiej wybrać tę opcję, gdyż nadużywanie takich płynów może skutkować wyjałowieniem też tej dobrej flory bakteryjnej i nabawienie się tendencji grzybicznych (wiem od koleżanki z Działu Jakości, odpowiedzialnej za mikrobiologiczne tematy😉).
My wybraliśmy opcję bez namiotów. Na 10 dni pielgrzymowania, mniej więcej spaliśmy po połowie – 5 nocek u Gospodarzy, którzy nas przyjmowali u siebie i 5 nocek w szkołach. Noclegi w szkołach to najczęściej sale gimnastyczne, dwa razy nawet dostaliśmy materac (taki duży do ćwiczeń) z racji na dzieci – to był luksusik!😀
We wszystkich domach, w których spaliśmy byliśmy przyjęci po KRÓLEWSKU! Wiecie wtedy na prawdę niewiele pielgrzymowi potrzeba… Ale widać, że Ci ludzie chcą wtedy oddać wszystko co najlepsze… Widać, że są pielgrzymi, którzy co roku śpią w tych samych miejscach i w ciągu roku utrzymują kontakt z gospodarzami, wiedzą co u kogo słychać, nawiązują się znajomości, przyjaźnie… My też już dostajemy zaproszenia od zeszłorocznych gospodarzy i nie możemy doczekać się z spotkań z Nimi.
W jednym z domów mieliśmy przezabawną sytuację. Przyjęło nas takie małżeństwo, mniej więcej w wieku naszych rodziców. Pan Gospodarz był mega podobny to taty Macieja – z twarzy i do tego sposobu mówienia, mimiki, gestów… Niesamowicie! Do tego stopnia, że jak Amelka Go zobaczyła, zaczęła mówić do Niego „Dziadzio”😀. Dla nas to była idealna sytuacja, bo Amelcia grała z Nim w piłkę, poszła obejrzeć podwórko i wszystko co na nim jest… Więc my zamiast biegać za ciekawą świata i nowego otoczenia dwulatką, mogliśmy odpocząć, a „Dziadzio” z przyjemnością i zachwytem wszedł w nową rolę!
Jakie mieliście wyposażenie do spania?
Jeśli spaliśmy w szkołach i nie mieliśmy materaca to łączyliśmy dwie karimaty, a pomiędzy nami mini karimata pompowana dla Tobiasza, który spał z nami. Na to wszystko jeden koc i przykrywaliśmy się śpiworem.
Amelka wtedy spała w wózku, miała dosyć wygodny – gdzie nóźki nie zwisały tylko można było ustawić wygodną opcję spania na leżąco.
Wszystkie rzeczy do spania mieliśmy zapakowane w oddzielną torbę, żeby sprawnie przeprowadzić wieczorem ścielenie „łóżka”.
Z jaką Grupą szliście i dlaczego?
2. Św. Kamil odegrał bardzo dużą rolę w naszym życiu i jest patronem pewnej sprawy, która nas dotyczy, więc nie mieliśmy wątpliwości, że idziemy „z Nim”.
Czy braliście dużo jedzenia?
Tak, dużo i to dużo za dużo!😉 Mieliśmy głównie jedzenie dla dzieci spakowane w bagażówce, żeby wyciągać każdego dnia. Przydały się jakieś tubki owocowe, czy coś do pochrupania, pozostałe rzeczy typu słoiczki itp. za bardzo nie schodziły… Zresztą nasze dzieci nie jedzą słoiczków na co dzień, więc nowe smaki są ryzykowne. Ale nie o to chodzi… Chodzi o hojność ludzi po drodze. Niemalże na każdym postoju uczta! Serio, byliśmy pod wrażeniem hojności mieszkańców miejscowości, przez które przechodziliśmy. Już bliżej Częstochowy, czasem trzeba sobie zorganizować jedzenie, ale przez większość szlaku można iść bez jedzenia i niczego nie zabraknie.
– w przypadku dzieci do lat trzech (albo więcej też – zależy od gabarytów i możliwości nosidła) – polecamy zabrać nosidło, jak się mały pielgrzym znudzi albo zechce oglądać świat z innej perspektywy niż wózkowej, zawsze wygodniej w nosidle. Jeśli ktoś nigdy nie miał do czynienia z nosidełkami, a chciałby zakupić, to koniecznie sprawdzajcie je pod względem ergonomii dla Maluszka, czy to jest nosidło, czy tzw. wisiadło – tego oczywiście nie polecamy,
Będzie nam miło jak udostępnicie ten materiał dalej i tym samym pomożecie innym lepiej przygotować się do pielgrzymki z Maluchami. Będziemy również wdzięczni za zostawione przez Was serducho, lub komentarz – dzięki nim ten artykuł dotrze do większej liczby osób. Wszystkie powyższe czynności możecie zrobić klikając TUTAJ.